środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 6

Nacisnęłam klamkę, ale drzwi nie drgnęły. Zatem wyjęłam klucze z torby i wtedy udało mi się wejść do środka. W mieszkaniu nikogo nie było.
- Na nasze szczęście dom jest pusty - powiedziałam i poszliśmy do mojego pokoju. W szafie miałam dużo kartonów, więc zaczęliśmy pakować do nich moje rzeczy.
- To ja pościągam twoje rysunki i schowam tak, żeby się nie zniszczyły - powiedział James ściągając już jeden z nich.
- Po co ? Zostaw je, za dużo roboty.
- Nie pozwolę ci ich zostawić. Będą wisieć w twoim pokoju, a jeśli nie chcesz to ja je wezmę - oznajmił chłopak, a ja tylko machnęłam ręką. Po około 30 min. byłam prawie spakowana. Zostało tylko kilka rzeczy z biurka i komody. Szatyn zaczął zanosić kartony do auta, a ja pakowałam to co zostało. Właśnie podchodziłam do komody, gdy usłyszałam głos ojca. Mówił coś przed domem, ale nie rozumiałam co. Nagle pojawił się w moi pokoju najwyraźniej wkurzony.
- Czemu ten chłopak wynosi jakieś rzeczy z naszego domu ? - spytał ze zdziwioną miną. W tym właśnie czasie James wszedł do pokoju.
- Możesz spakować jeszcze te rzeczy z komody ? - spytałam patrząc na niego, a on pokiwał głową i odszedł. Ja stanęła bliżej ojca i popatrzyłam na niego.
- Wyprowadzam się
- Niby gdzie ?
- Nie powinno cię to interesować. Wyprowadzam się i tyle. Masz swoją Grace, więc ja nie jestem ci potrzebna. Jestem dorosła, więc nie możesz mi zabronić.
- Mogę robić co mi się podoba. Idź po kartony z samochodu i się rozpakowuj.
- Iść to ja mogę, ale do nowego domu. Wychodzę i tyle. - oznajmiłam odwracając się ale ojciec złapał mnie za rękę. Widziałam, że jest wściekły i zaraz wybuchnie. Nagle podniósł drugą rękę do góry i już wiedziałam co się stanie. Odruchowo zamknęłam oczy i czekałam na cios. Jednak zamiast bólu poczułam przed sobą czyjeś plecy. Był to James, który trzymał w powietrzu dłoń mojego ojca. Zupełnie zapomniałam, że tutaj jest.
- Ana, proszę odejdź - powiedział spokojnym głosem, a ja zrobiłam to o co prosił. Uwolnił z uścisku rękę ojca i odsunął się od niego na krok.
- Na szczęście Ana już więcej tego nie doświadczy. Wychodzimy.
- Nie wtrącaj się gówniarzu - usłyszałam z ust ojca i zobaczyłam jak uderza James'a z pięści, a on upada. Szybko do niego podeszłam, aby sprawdzić czy wszystko z nim dobrze. Leciała mu krew z nosa, ale szybko stanął na równe nogi. Zrobił dwa kroki do przodu i trzymał ściśniętą dłoń w pięść. Już prawie miał mu oddać, ale tuż przy jego twarzy opuścił rękę.
- Chodź Ana, nie warto marnować czasu na takiego człowieka. Gardzę takimi ludźmi - powiedział i obrócił się na pieńcie. Zabrał ostatni karton z podłogi i wziął mnie za rękę.
- Anabell ! Nigdzie się nie wybierasz. Masz zostać tutaj ! - krzyczał ojciec, ale my nie zwracaliśmy na niego uwagi. Gdy wyszliśmy z mieszkania minęliśmy się z Grace, która widząc auto pełne kartonów głupio się uśmiechała.
- Do zobaczenia mała - powiedziała machając mi. Po tych słowach obróciłam się na sekundę i podnosząc do góry dłoń pokazałam jej środkowy palec. James widząc to, ścisnął moją drugą rękę i się do mnie uśmiechnął. Zrobiłam to samo i weszliśmy do samochodu. Szatyn ruszył, a ja odsapnęłam i cieszyłam się, że mamy to już za sobą. Po jakiś 5 min. jazdy zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu w mieście.
- Chodź, napijemy się czegoś zimnego i odpoczniemy po tym wszystkim - powiedział chłopak i skierowaliśmy się do małej kawiarni. Zamówiliśmy dwie mrożone kawy i usiedliśmy na dworze przy stoliku.
- Dziękuję, że mi pomogłeś i przepraszam za to co zrobił ci mój ojciec - powiedziałam patrząc się na buty.
- Nie przejmuj się tym, przecież to nie twoja wina.
- Jak to nie moja ? To ja powinnam oberwać, a nie ty.
- Nawet tak nie mów. Nigdy więcej nikt cię nie uderzy, głowa do góry. - powiedział i palcem wskazującym uniósł mój podbródek do góry. Zobaczyłam, że się do mnie uśmiecha i na mojej twarzy sam pojawił się uśmiech. Dokończyliśmy swoje napoje i poszliśmy do auta. Wracając do domu, w głowie ciągle rozmyślałam nad słowami chłopaka. Ma rację, że nikt mnie już nigdy nie uderzy. Będę mogła żyć w spokoju i niczego się nie bać. To wszystko oczywiście za jego sprawą. Cieszę się, że jest przy mnie i ze znalazłam takiego przyjaciela. Szkoda, że tylko przyjaciela. Po tym wszystkim pewnie nie będzie chciał, aby między nami było coś więcej. Jednak cieszyłam się, że mi pomaga. Złapałam go za rękę, którą trzymał na zmianie biegu i dalej patrzyłam w szybę. Chłopak nie odsunął dłoni, co mnie ucieszyło, a kącikiem oka zauważyłam, że nawet się uśmiechnął. Kiedy dojechaliśmy do domu musieliśmy wypakować z auta moje kartony. Poszło nam to bardzo szybko i zabrałam się za rozpakowywanie. Poukładałam swoje ubrania w garderobie, powypełniałam szuflady moimi drobiazgami i ładnie ozdobiłam biurko. Mogłam nawet włączyć swojego laptopa, którego dawno nie używałam z braku internetu w domu. Pokój wyglądał bardzo przytulnie z tymi wszystkimi rzeczami. Musiałam się jeszcze zabrać za 2 ostatnie kartony. W jednym były moje bloki, ołówki, kredki, farby, pastele i wszystkie rzeczy potrzebne mi do rysowania i malowania. Schowałam to do dużej białej komody, w której mogłam wszystko porozdzielać. Kiedy otworzyłam drugi karton do pokoju ktoś zapukał. 
- Proszę - powiedziałam dobrze wiedząc, że to James.
- Jak ci idzie ? Może ci w czymś pomogę ?
- Nie nie trzeba. W sumie to już skończyłam. Został mi tylko karton z rysunkami, które pościągałeś z mojego pokoju. Pomyślałam, że niektóre powieszę u siebie, a resztę wyrzucę. No chyba, że będziesz chciał jakieś sobie wziąć.
- Nic nie wyrzucisz. Nie pozwolę ci na to. Wybierz te, które będą w twoim pokoju, a resztę zabieram ja.
- Wiesz, że zostanie ich z 50 ? - spytałam zastanawiając się czy chłopak wie co mówi.
- Mogłoby i nawet 100, a i tak bym je wziął. Może pójdziemy teraz zjeść obiad, a potem pomogę ci porozwieszać te rysunki, które będziesz chciała. Co ty na to ?
- Podoba mi się ten pomysł - powiedziałam i zeszliśmy na dół. Szatyn przygotował kurczaka z warzywami i nałożył mi na talerz. Pachniało cudownie, a jeszcze lepiej smakowało. Ma talent do gotowania. 
- Jakie to pyszne - powiedziałam zajadając z apetytem.
- Cieszę się, że ci smakuję. Lubie kiedy ktoś je danie przygotowane przeze mnie. - odpowiedział i w ciszy dokończyliśmy swoje porcje. Potem wróciliśmy na górę i zaczęliśmy pracę z rysunkami. Kiedy chłopak wieszał jeden z nich na ścianie zadzwonił mu telefon.
- Hej ... w domu ... z przyjaciółką ... ok, zaraz dam ci znać ... ok, cześć - mówił do komórki, a ja dalej rozwieszałam swoje prace. Kiedy skończył, odwrócił się w moją stronę.
- Dzwonił do mnie przyjaciel i pytał czy wieczorem nie wpadlibyśmy do klubu na drinka. To klub Jamie'go, którego poznałaś w barze. Podoba ci się ten pomysł ?
- Chętnie odpocznę od tych wszystkich okropnych dni. Ja tam mogę iść - powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Szatyn także się uśmiechnął i oddzwonił do przyjaciela, aby potwierdzić nasze przyjście. Dokończyliśmy rozwieszanie i zaczęliśmy się powoli szykować. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w wyjściowe ciuchy. Miałam na sobie białe obcisłe rurki, czarny top z cekinami na ramiączkach i szpilki. Cieszyłam się, że mam w łazience wszystkie swoje kosmetyki i resztę potrzebnych mi rzeczy. Pomalowałam się, rozczesałam włosy, a następnie lekko je zakręciłam. Gotowa stanęłam przed lustrem i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Nie pamiętałam już, kiedy miałam na sobie szpilki i takie ubrania. Odkąd przeprowadziłam się z ojcem do LA, nie miałam z kim wychodzić. Teraz jest już inaczej. Z wielkim uśmiechem na twarzy zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam gotowego już James'a. Miał na sobie czarne jeansy i przylegającą do niego koszulę. Wyglądał wspaniale. Gdy zeszłam już z ostatniego schodka chłopak obrócił się i mnie zobaczył. Stanął jak wryty i nie ruszał się przez chwilę. Jego oczy zrobiły się duże i błyszczące. 
- Wyglądasz przepięknie - powiedział, a ja poczułam ogromne rumieńce na swoich policzkach.
- Dziękuję - wymamrotałam i podeszłam bliżej.
- Skoro jesteś już gotowa to możemy jechać - oznajmił i wziął kluczyki z blatu w kuchni. Chłopak zamknął mieszkanie i weszliśmy do samochodu.

__________________________________________________________________
No to jest 6 rozdział ;D Mam nadzieję, że się spodobał i zostawicie
po sobie szczery komentarz :)

~ PatiRusher

8 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze świetny. Jak to dobrze ,że Ana mieszka już z Jamesem. Chciałabym ,żeby byli razem.
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrz Ana. Tak dalej. (Chodzi mi o sytuacje z Grace(
    James tylko byś spróbawał jej nie obronić.
    Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super notka naprawdę ta akcja z grace mnie rozwaliła ale fajnie że jej życie zaczyna się na nowo a i James gdzie ty pomieścisz 50 rysunków impreza tak jest jest przeprowadzka jest i impreza. Mam nadzieję że w tym klubie pomiędzy aną a jamesem coś dojdzie a więc czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Początek bardzo mi się spodobał, gdy James stanął w obronie An.. <3. Ach. Wyobraziłam Sobie tą scenę, naprawdę świetne. Pożegnanie Grace jeszcze lepsze ;d. Rozdział naprawdę świetny, wyczuwam jakiś mały ciekawy plan z tymi rysunkami ;). Ale nie wiem czy dobrze mi świta ;). Rozdział świetny! Czekam na następny ♥ .

    OdpowiedzUsuń
  5. No to tak.
    CO TAKI KRÓTKI!!! MAM NIEDOSYT.
    Ale rozdział cudny. James jest taki kochany..po prostu ideał a takich w dzisiejszych czasach nie ma ;c
    To jak obronił Anabell gjqwgjs..ale ja na jego miejscu oddałabym temu ojcu.
    Jakiś pijak na niego rękę będzie podnosił ..ta yhym na pewno nie !
    Dobre pożegnanie rudej małpy..już sobie to wyobraziłam. HAHAHA.
    Dobrze że ze sobą zamieszkali bo teraz Ana będzie miała życie jak w raju. James zawsze jej pomoże.
    No i w końcu dziewczyna może się wyrwać i iść na imprezkę.
    Tylko po tym gwałcie na pewno trzeba będzie trochę poczekać za nim Ana odważy się go pokochać itd..
    No ale na takie rozdziały warto czekać.
    JA JUŻ CHCĘ NEXT !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. wow boskie, boskie, boskie nie mogę się naczytać twojego bloga i mam niedosyt za każdym razem xD
    Ana nareszcie się uwolni od tyrana - ojca :D
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No nareszcie moge komentować!! Wiec to robie! No rozdział jest cudny! cZekam xo

    OdpowiedzUsuń
  8. Noo, muszę przyznać, że rozdział mi się podoba! :3
    Ja na ich miejscu to tego jej ojca bym wzięła i łyżką wykastrowała -,-
    Jak można być takim debilem?! Choć, niestety wielu ich po świecie chodzi... A naboi tak mało... Dlaczego? :/

    Hmm... Co jeszcze mogę dodać? Mam nadzieję, że w następnym będzie się działo :D
    Czekam i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń