środa, 5 listopada 2014

Rozdział 15

Kiedy dojechałam do baru jak najszybciej do niego weszłam i szukałam wzrokiem Rachel. Ujrzałam ją za barem i popędziłam ku niej.
- Będę tutaj pracować! - krzyknęłam z wielkim entuzjazmem.
- No, takie nastawienie mi się podoba - usłyszałam nagle głos mężczyzny wchodzącego do środka. Był to właściciel, który gestem dłoni zaprosił mnie na zaplecze. Poszliśmy do jego małego biura, gdzie miał zacząć mi wszystko tłumaczyć, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi i je otworzył.
- Dzień dobry. Pani zza baru mnie tutaj pokierowała - powiedziała wysoka dziewczyna o długich ciemnych włosach i błyszczących oczach.
- Witam pani Tramell, niech pani usiądzie. No to możemy teraz wszystko omówić. Będą panie razem pracować nie licząc Rachel, czyli pani zza baru no i jeszcze jednej dziewczyny - oznajmił nam nasz szef i obydwie się do siebie uśmiechnęłyśmy. Wydaję mi się, że będę miała miłą koleżankę z pracy. - Chciałbym jeszcze zapytać czy moglibyśmy mówić sobie po imieniu. Przyznam, że jest wtedy o wiele przyjemniej w pracy, zgadzają się panie? - spytał, a my oczywiście się zgodziłyśmy. Potem Kevin wytłumaczył nam, że w pracy musimy przebierać się w czarne spodnie i białą bluzkę, którą mamy same sobie przynieść, a tutaj dostaniemy specjalne fartuchy przyczepiane do bioder. Podobało mi się, że nie będzie żadnych absurdalnych strojów. Następnie opowiedział nam o naszym grafiku. Jutrzejszego dnia jest otwarcie, więc będziemy wszystkie, a następne dni będą podzielone na  dwie zmiany. Na każdej muszą być 2 kelnerki, czyli nigdy nie będę sama. Ucieszyło mnie to, bo Rachel już znałam. Kiedy wszystko sobie wytłumaczyliśmy szef nas wypuścił. Gdy wyszłyśmy zza zaplecza moja ulubiona i teraz już nie jedyna tutaj kelnerka namówiła mnie na kawę. Nasza nowa koleżanka się do nas dołączyła, żebyśmy mogły się lepiej poznać.
- Nawet się nie przedstawiłyśmy. Jestem Vanessa Tramell, ale wszyscy wołają na mnie Van - powiedziała dziewczyna z wielkim uśmiechem, którego nie dało się nie odwzajemnić.
- Anabell Grey, nie wszyscy mówią do mnie Ana, prawdę mówiąc to 2 osoby ale to lubię, więc jak coś to jestem Ana - oznajmiłam i zaczęłyśmy się śmiać. Spędziłyśmy miło czas i po około godzince rozmowy wyszłam z baru. Zostały mi jeszcze pieniądze, więc wstąpiłam do sklepu po coś, aby uczcić ten cudowny dzień, w którym coś zaczęło mi się układać. Do domu wróciłam na pieszo i zastałam w nim Jamesa siedzącego przed telewizorem. Było już około godziny 16:00. Kiedy chłopak zobaczył, że wróciłam wstał i szybkim krokiem do mnie podszedł. Nic nie mówiąc po prostu mocno mnie pocałował, a ja odwzajemniłam pocałunek.
- Hej, dostałaś pracę? - spytał kiedy się ode mnie oderwał. Pokiwałam głową z ogromnym uśmiechem na twarzy i uniosłam w górę reklamówkę.
- Musimy to uczcić - oznajmiłam i podałam szatynowi torbę. Wyciągnął z niej szampana, poruszał brwiami na znak, ze podoba mu się ten widok i poszedł do kuchni otworzyć butelkę. Ja w tym czasie usiadłam w salonie na kanapie. James wrócił do mnie podają mi jedną z lampek, a butelkę położył na stole.
- No to teraz opowiadaj czego się dowiedziałaś w barze, bo na pewno tam dzisiaj byłaś - powiedział szatyn, a ja dalej z wielkim uśmiechem na twarzy zaczęłam streszczać cały mój dzisiejszy dzień.
- A jak było w pracy? Domyślam się, ze rozmawiałeś z ojcem
- Nie chciałem tego, ale przecież wczoraj mu wszystkiego nie wyjaśniłem. Dzisiaj zresztą też. Wytłumaczyłem mu, że jesteś dla mnie wszystkim i to mieszkanie jest moje, więc mogę tu mieszkać z kim sobie zechcę. Powiedziałem, że Sharon to przeszłość i nigdy do niej nie wrócę, ale na te słowa tato przerwał rozmowę i oznajmił, ze nie będzie słuchał tych głupot i ma nadzieję, że przejrzę jeszcze na oczy - kiedy wysłuchałam tego co wypowiedział wskoczyłam mu na kolana uważając, żeby nie rozlać szampana. Dzięki niemu byłam nieco odważniejsza. Przytuliłam się do chłopaka, a on  objął mnie swoim ramieniem.
- Dziękuję ci, że tak mnie bronisz ale przez to wasze relacje się psują - oznajmiłam przykładając policzek do jego czarnej koszulki.
- Ana, moje relacje z ojcem ochłodziły się od zerwania z Sharon, więc nie myśl, że to twoja wina. Pooglądamy coś w telewizji? - spytał zmieniając temat. Pokiwałam głową i szatyn zaczął przerzucać kanały. Zatrzymał się na  jakimś programie rozrywkowym z gwiazdami i postanowiliśmy go oglądać. Siedziałam tak na jego kolanach przez cały czas, aż zaczęło burczeć mi w brzuchu.
- Jesteś głodna? Czemu nic nie mówisz. Lecę coś przygotować - oznajmił James podnosząc mnie ze swoich kolan i zaniósł na stołek w kuchni. - Na co masz ochotę? Lasagne?
- Mmm dawno nie jadłam lasagne. Mi pasuję i to bardzo. No to nie będę ci przeszkadzała i pójdę na górę przygotować rzeczy do pracy i wziąć prysznic. Dzisiaj położę się wcześniej, żeby się wyspać - oznajmiłam i poszłam na górę do swojego pokoju. Stanęłam przy garderobie, gdzie znajdowały się moje ubrania i zaczęłam szukać swoich czarnych rurek i białej bluzki. Podciągnęłam rękawy swojej bluzy i zobaczyłam, że siniaki nie są już tak bardzo widoczne jak wcześniej. Jeszcze kilka dni i będę mogła chodzić na krótki rękaw. Przygotowałam, więc sobie na krześle długie czarne spodnie i białą, luźną bluzeczkę na długi rękaw, aby rano spakować je do torby. Następnie ruszyłam do łazienki i wzięłam sobie spokojnie prysznic. Po nim przebrana w swoją piżamę czyli w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach i w mokrych włosach zeszłam na dół.
- Cudownie pachnie - oznajmiłam podchodząc do Jamesa i obejmując go od tyłu.
- Co ty dzisiaj taka inna? Sama się do mnie przytulasz i w ogólne, nie żeby mi to przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, rób to codziennie, ale się zdziwiłem.
- Po prostu jestem szczęśliwa, że zaczyna mi się układać - powiedziałam i pocałowałam go delikatnie w twardy biceps. On zrobił to samo w moje czoło i oznajmił, że kolacja gotowa. Usiedliśmy razem przy blacie kuchennym i zajadaliśmy przepyszne danie. Uwielbiam to jak gotuje. Ma chłopak talent. Kiedy skończyliśmy było już po 20:00. Postanowiłam iść już do pokoju, a James musiał jeszcze popracować w swoim biurze. Położyłam się do łóżka i zaczęłam przeglądać internet. Nawet nie zauważyłam jak szybko minął mi czas i nagle było już przed 22:00. Usłyszałam jak do pokoju wchodzi nagle James.
- Mam nadzieję, że dzisiaj też śpimy razem - powiedział podchodząc do łóżka.
- Oczywiście, że tak i więcej się mnie o to nie pytaj.
- Dobrze. O której jutro wstajesz? - spytał kładąc się obok mnie.
- Wstaję o 7, a od 8 do 20 pracuję. Tak jest tylko jutro, a potem są zmiany.
- To wpadnę do baru chwilę przed zamknięciem, napiję się czegoś i razem wrócimy - oznajmił z uśmiechem na twarzy i pocałował mnie w usta. Porozmawialiśmy jeszcze z jakieś pół godziny, aż wreszcie zasnęłam.
Rano usłyszałam dźwięk mojego telefonu i wiedziałam, że czas wstawać. Odwróciłam się w stronę szatyna i zobaczyłam, że on też się właśnie obudził.
- Przepraszam, idź jeszcze spać.
- Spokojnie, zaraz idę biegać a potem zamykam się w swoim biurze - powiedział i leniwie wyszedł spod kołdry. Ja zrobiłam to samo i ruszyłam do łazienki się przygotować. Przebrałam się, rozczesałam włosy i lekko się umalowałam. W pokoju schowałam sobie ubranie do pracy do torby i zeszłam na dół. James stał w kuchni i pił sok, ubrany w krótkie spodenki i granatowy podkoszulek.
- Chcesz pieniądze na taksówkę? - spytał odkładając szklankę do zmywarki.
- Nie, wczoraj dałeś mi tak dużo, że na dzisiaj też mi starczy - odpowiedziałam i razem wyszliśmy z mieszkania. Była już 7:35, więc zamówiłam taxi. Szatyn pocałował mnie na pożegnanie i pobiegł, a ja wsiadłam do auta. Po 15 minutach byłam już na miejscu. Poszłam na zaplecze, gdzie była już Rachel. Przywitałam się i poszłam do przebieralni się przebrać. Kiedy wyszłam ujrzałam Mirandę, która właśnie rozmawiała z naszym szefem. Z nimi również się przywitałam i Kevin wręczył nam nasze biało bordowe fartuszki wiązane na biodrach. Spojrzałam na swój i bardzo mi się spodobał. Na środku miał wyhaftowany wyraz "Parker", czyli nazwę naszego baru. Dziwne, że szef nazwał bar swoim nazwiskiem, ale brzmi bardzo fajnie. Otwarcie miało być o 8:30, ale my miałyśmy być pół godziny wcześniej, żeby na spokojnie wszystko przygotować. Bar się powiększa, więc wpadnie więcej osób, a zwłaszcza, że jest jakaś promocja. Do środka weszła nagle wysoka blondynka, w krótkiej spódniczce i w niewiarygodnie wysokich butach.
- Cześć - powiedziałyśmy jednoczenie z Van.
- Hej, domyślam się, że będziemy razem pracować. Jakoś z wami wytrzymam. Mam na imię Miranda - my również się jej przedstawiłyśmy, ale nie wiem czy to usłyszała, bo szybko się ulotniła. Razem z brunetką zaczęłam się śmiać i wiedziałyśmy, że będzie z nią trudno.


_____________________________________________________________________
Znowu rozdział dłuugo się pisał, no ale niestety szkoła...
Mam jednak nadzieję, że bd czytać bloga dalej ;)
Liczę, że się spodobało :)

~PatiRusher