- Hej Ana, czemu masz taką smutną minę ? - usłyszałam głos mojej ulubionej i jedynej tutaj kelnerki.
- Cześć Rachel, szukałam pracy od dobrych kilku godzin, ale mi się nie udało.
- Szukasz pracy ? To czemu nic nie mówisz. Właśnie dzisiaj na oknie powiesiliśmy karteczkę, że szukamy kelnerek. Właściciel ma zamiar powiększyć bar. Pomieszczenie obok było puste, wiec je kupił i jutro ma być koniec prac, zrobimy tam jeszcze przejście i będziemy mieli więcej klientów. Tutaj już się nie mieszczą, więć będzie nam potrzebna pomoc, bo ja przechodzę do kuchni. - oznajmiła starsza kobieta z uśmiechem na twarzy, a ja zrobiłam wielkie oczy. Szukałam zatrudnienia cały dzień, a ono czekało na mnie w moim ulubionym miejscu.
- Z kim i kiedy mam porozmawiać, aby mieć chociaż cień szansy, aby dostać pracę ? - spytałam uśmiechając się od ucha do ucha.
- Chodź, zaprowadzę cię na zaplecze do naszego szefa i będziesz mogła z nim porozmawiać, ale nie masz się o co martwić, powiem mu nieco dobrego o tobie - oznajmiła Rachel i puściła mi oczko. Obydwie się zaśmiałyśmy i zaprowadziła mnie na miejsce. Po około 20 minutach wyszłam zadowolona i miałam nadzieję, że jutro na prawdę zadzwonią do mnie z wieścią, że się załapałam. Po wszystkim wróciłam do mieszkania. Było około 16:00, a ja zmęczona ciągłym chodzeniem padłam na kanapę w salonie. Nagle poczułam, że ktoś całuję mnie w głowę i lekko się wzdrygnęłam. Jednak po sekundzie usłyszałam głos Jamesa i się uspokoiłam. Czasami jestem jeszcze odrobinę przewrażliwiona.
- No i jak poszło ?
- Chodziłam po całej galerii i nic nie znalazłam - oznajmiłam siadając po turecku na sofie, aby zrobić chłopakowi miejsce obok siebie.
- Nie przejmuj się, nie musisz szukać pracy, mówiłem ci to, a jeśli tak bardzo ci zależy to poszukamy czegoś razem w internecie. - powiedział szatyn obejmując mnie ramieniem. Ja tylko spojrzałam na niego i szeroko się uśmiechnęłam. James zrobił dziwną minę, nie wiedząc dlaczego się tak szczerze, więc mu odpuściłam.
- Żartowałam, byłam na jednej rozmowie i jest duża możliwość, że zostanę kelnerką w naszym ulubionym barze, gdzie pracuję Rachel.
- Ooo to cudownie. Na pewno nią zostaniesz i będę mógł przychodzić na najlepsze jedzenie do mojej najwspanialszej dziewczyny - oznajmił i mocno mnie pocałował.
- A właśnie, miałam cię spytać jak pracujesz, bo nigdy mi o tym nie mówiłeś, a jakoś musisz zarabiać.
- To nic ciekawego, ale chodź pokaże ci - powiedział biorąc mnie za rękę i zaprowadził schodami na górę. Na piętrze byłam tylko w sypialni Jamesa, swoim pokoju, łazience i pokoju do nagrań. Wydawało mi się, że jest tam jeszcze kilka pokoi. Szatyn wprowadził mnie do tego, w którym jeszcze nie byłam i ujrzałam bardzo ładny gabinet. Znajdowało się tam biurko z laptopem, ogromny obrotowy fotel na kółkach, szafka z dokumentami, a na ścianach zauważyłam kilka obrazków oprawionych w ramki. Przyjrzałam im się dokładniej i stwierdziłam, że to te, które ja narysowałam. Był tutaj nawet portret szatyna, który zrobiłam w parku. Spojrzałam na niego ze zdziwioną miną i już chciałam coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził.
- Prawda, że ładnie tutaj wyglądają ? Najbardziej podoba mi się oczywiście ten gdzie jestem ja, no ale miałem ci opowiedzieć o pracy. Nie jest ona za ciekawa, ale dobrze płatna. Zajmuję się wszystkimi dokumentami w firmie mojego ojca. Dosyć ciężka robota, ale jakoś daję radę - powiedział z lekkim uśmiechem, jakby był z siebie zadowolony.
- Gdy już będziesz sławny to wyrwiesz się z tego gabinetu - oznajmiłam i pocałowałam go w policzek. Obydwoje się zaśmialiśmy i nagle usłyszałam, że dzwoni telefon chłopaka.
- Cześć mamo... tak mam czas dzisiaj wieczorem... chętnie wpadnę, ale nie sam... mamo... tak z dziewczyną... z moją, a niby z czyją miałbym przyjść... dobrze, więc o 19:00 będziemy... mamo, błagam uspokój się... do zobaczenia.
- Wybieramy się, gdzieś dzisiaj ? - spytałam doskonale wiedząc, jaka jest odpowiedź.
- Tak, na kolację do moich rodziców. Dawno u nich nie byłem, wiec mama zadzwoniła. Bardzo się cieszy, że cię pozna... nawet za bardzo.
- Na pewno jest przemiła - powiedziałam i się uśmiechnęłam. Spojrzałam na zegarek, który wisi na ścianie i stwierdziłam, że muszę się przygotować. - O której musimy wyjechać ? - spytałam spoglądając na Jamesa.
- Najpóźniej o 18:30. Mama lubi, kiedy jestem kilka minut wcześniej - odpowiedział przewracając oczami. Zaśmiałam się i poszłam do swojego pokoju, aby się przygotować. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, lekko umalowałam i uczesałam. Na dół zeszłam równo o 18:25, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu. James siedział na jednym z krzesełek barowych i rozmawiał przez telefon. Miał na sobie szare jeansy, białą koszulkę i czarną marynarkę. Wyglądał tak świetnie, że mogłabym się na niego patrzeć godzinami. Kiedy skończył rozmowę obrócił się w moją stronę i zrobił wielkie oczy. Stałam ubrana w czarną sukienkę do kolan, białą marynarkę i czarne szpilki, a na moim lewym ramieniu leżał luźno związany warkocz. Staliśmy tak przez kilka sekund, aż wreszcie James się otrząsnął i do podszedł.
- Ślicznie wyglądasz. Podoba mi się jak się uczesałaś, pasuję ci taka fryzura - oznajmił i namiętnie mnie pocałował. Na moich policzkach pojawiły się chyba rumieńce, bo szatyn się zaśmiał i dotknął jednego z nich. O wyznaczonej godzinie, wyszliśmy z mieszkania i znaleźliśmy się w samochodzie chłopaka i ruszyliśmy w kierunku domu jego rodziców. Musze przyznać, że byłam bardzo zdenerwowana. Wątpię żebym się im spodobała. Taka dziewczyna jak ja, nie pasuję do takiego chłopaka jak ich syn. James chyba zobaczył, że jestem lekko zdenerwowana i uścisnął mi pokrzepiająco dłoń.
- Spokojnie, przecież to tylko kolacja. Nie masz się czym martwić. Jak na rodziców, moi są nawet spoko - powiedział uśmiechając się do mnie i pocałował mnie w rękę. Zdziwiłam się tym, ale to było bardzo miłe i słodkie. Przez resztę drogi próbowałam już nie myśleć o stresie, aż wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z auta i ujrzałam ogromny dom z wielkim ogrodem. Z zewnątrz był przecudowny, a w środku wygląda pewnie jeszcze piękniej.
- Duży dom - oznajmiłam cicho do szatyna, a on uśmiechnął się pod nosem.
- Zgadzam się, jako mały chłopiec potrafiłem się w nim nawet zgubić - powiedział i ruszyliśmy w stronę wejścia. Tuż przed drzwiami stanęliśmy i szatyn wskazał na dzwonek, który ja następnie nacisnęłam. Poczułam dziwne ściskanie w brzuchu i wyczekiwałam, aż ktoś nam otworzy.
_________________________________________________________
No to jest rozdzialik i mam wielką nadzieję, że się spodobał ;)
~PatiRusher